Przejdź do głównej treści

Imprezowy numer – tatuaż poza studiem

Spontaniczny tatuaż na imprezie - czy to dobry pomysł?

Siedzimy i jemy sałatkę… Tak nie zaczyna się polska impreza. Jak spędzamy weekendy? Raczej monotematyczne. Raczej w systemie ostrej polaryzacji doznań. Raczej siedzimy zakokonieni w koce, świeczki, kubki herbaty i seriale lub po prostu wjeżdżamy na ostro w promile. A co, jeśli jedna z drugim, w czasie melanżu, nagle wyciągnie maszynkę do tatuażu? Ot tak – dla urozmaicenia wieczoru…

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Czy tatuaż na imprezie to dobry pomysł
  • Czym ryzykujesz robiąc tatuaż poza studiem

Siedzimy i jemy sałatkę… Tak nie zaczyna się polska impreza. Jak spędzamy weekendy? Raczej monotematyczne. Raczej w systemie ostrej polaryzacji doznań. Raczej siedzimy zakokonieni w koce, świeczki, kubki herbaty i seriale lub po prostu wjeżdżamy na ostro w promile. A co, jeśli jedna z drugim, w czasie melanżu, nagle wyciągnie maszynkę do tatuażu? Ot tak – dla urozmaicenia wieczoru…

Bo cóż mogłoby pójść nie tak…

Wszystko! Znacie zasady, jakie wpajała nam przed jedzeniem babcia – myjemy rączki. Higiena to najważniejsza, ale i relatywnie najprostsza do utrzymania rzecz w procesie tatuowania. Wystarczy przestrzegać kardynalnych zasad, by nie złapać syfu. Używać i wymieniać jednorazowe igły, kubeczki i pojemniki na farbę; chronić elementy sprzętu, których nie da się wysterylizować; stosować płyny do dezynfekcji; zakładać i zmieniać jednorazowe rękawiczki; dokładnie zdezynfekować miejsce wykonywania tatuażu (i nie jest tu tylko mowa o skórze), pamiętać o założeniu opatrunków i tak dalej, i tak dalej…

Jeśli przyjdzie nam do głowy pomysł wykonania tatuażu poza studiem, jeszcze pół biedy, jeśli u kogoś na kwadracie. Bo przecież z technicznego punktu widzenia… studio to także pomieszczenie w budynku, z całym szeregiem cywilizacyjnych udogodnień, które - mimo przestrzegania zasad reżimu sanitarnego - szpitalem, wszakże nie jest. 

Ale już dumne prężenie się przed igłą jak jaszczurka do słońca w czasie sobotniego bajlando niesie za sobą dużo wyższy poziom ryzyka niż niedzielny, nieparlamentarny chuch przy babcinym obiadku. Raczej nie spodziewajmy się, że imprezowy tatuator zrobi nam spektakularny wzór, który przebojem podbije serca narodu. Spodziewajmy się, że generalnie może powstać mały, prosty, szybki tatuaż. Czy to coś złego? Bynajmniej, o ile przestrzegamy wcześniejszych zasad.

Brawa za brawurę

Ja nie zrobię?! Potrzymaj mi piwo! Euforyczny stan spontaniczności – jeden z kolejnych kroków w imprezowym czasie. Zaraz przed wyznawaniem każdemu miłości, tuż po stawianiu wszystkim kolejki, zaczynaniem najlepszego biznesu wszechświata i dwa kroki od skakania sobie do gardeł lub ewentualnie zapytania eks, co tam słychać o trzeciej nad ranem.

Większość imprez w Polsce nie polega na grupowym odczytywaniu wersetów Biblii i ma generalnie podobny przebieg. I niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie zrobił czegoś głupiego po dużej wódce lub na fazie. Następnego dnia czekał nas ewentualny wstyd. O ile nasze działanie nie zasiało trwałego spustoszenia to z czasem mogło stać się ono zabawną historią. 

A skoro już mowa o trwałości… to tatuaż właśnie taką rzeczą jest. Jeśli obudzimy się rano, na ciężkim kacu, próbując sobie przypomnieć swoje imię, płeć, nazwisko rodowe matki, z pulsującym bólem jak po oparzeniu słonecznym i dziwnym tworem z rozlanego tuszu pod skórą to możemy być pewni – albo wieczór był godny, albo coś bardzo poszło nie tak.

Podsumowanie 

Nie bez kozery studia tatuażu nie wykonują prac u osób będących na bombie lub w sztosie. Dlaczego? Bo mają one zaburzony poziom percepcji, inny wymiar decyzyjności, oceny własnych sił i tych wszystkich elementów płynących z bycia pod wpływem różnorodnych środków odurzających. Czy zatem tatuaż poza studiem to coś złego? Niekoniecznie, o ile wykonuje się go w zgodzie ze sztuką. Podobnie rzecz ma się z tatuażem robionym w czasie imprezy. O ile nie powstaje on na chybcika, bez wzoru lub kalki, z petem w buzi i żałobą pod paznokciami, jako efekt namówienia przez innych, w stanie bliskim utraty świadomości… to mamy luz jak w hip-hopie.