Co ty masz na sobie?! Czyli jak nie rozmawiać z osobami z tatuażem
Tatuaż wyróżnia nas w tłumie. Wzbudza ciekawość, emocje, wyzwala pytania i fale komentarzy. A te mogą nas cieszyć, smucić, żenować lub po prostu nudzić. Jak rozmawiać z osobami z tatuażami i dlaczego nie powinno się ich traktować jak odszczepieńców?
Bolało?!
Najczęściej padające pytanie dotyczy poziomu bólu. Czy bolało? A jak opisać dziesiątki tysięcy uderzeń igieł, które orają naszą skórę bez znieczulenia? Tak – bolało. Mniej lub bardziej, ale bolało. Początkowo to pytanie nas cieszy – estymuje. Pozwala poczuć się lepiej, bo przecież chwalimy się swoją wytrzymałością. Z czasem jednak zapominamy zarówno o bólu, jak i satysfakcji z udzielania odpowiedzi na to zagadnienie. Może zatem… powinni sprawdzić na własnej skórze?
Jak to będzie wyglądało na starość?!
Trudno ocenić. A jak będzie wyglądała Twoja skóra po sześćdziesięciu latach życia? Tatuaż wyblaknie, rozmyje się – zostanie pamięć o jego symbolice, może garść wspomnień. Jasne – tatuaż nie będzie wyglądał tak samo jak zaraz po wygojeniu. Ale przynajmniej skryje plamy wątrobowe i żylaki. Zdobienie ciała to decyzja na całe życie. Z pełną świadomością i odpowiedzialnością oraz wizją, że kiedyś nasza skóra straci jędrność, nabierze pergaminowego sznytu. Jak będzie to wyglądało na tle rzeszy innych seniorów? Zobaczymy, ale na pewno wnuki będą miały nieźle pokręconych dziadków!
Na dupie też masz?
Trudno powiedzieć dlaczego, ale osoby z tatuażami są postrzegane przez społeczeństwo jako jednostki bardziej otwarte seksualnie, skore do ryzykownych zachowań. A przecież cóż może być bardziej działającego na wyobraźnię niż snucie wyobrażeń o cudzej seksualności? To szczególnie przykry zestaw pytań dla kobiet. Ponieważ mężczyznom bezapelacyjnie rzadziej zadaje się pytania dotyczące ich życia intymnego. Z kolei wytatuowana kobieta w oczach i obślinionej wyobraźni prostaczka jawi się, jako osoba lekkich obyczajów. To niezwykle prymitywne, krzywdzące, barbarzyńskie i przedmiotowe. Bo posiadanie ozdób ciała nie definiuje nas jako członków grupy rozwiązłych seksualnie dewiantów, którzy tylko czekają z wypiekami na twarzy, aż byle prostak zada im – w swoim mniemaniu – szokujące pytanie: a ruchasz się?!
Pokaż, co tam masz!
To pytanie jest tylko odrobinę mniej wulgarne od poprzedniego. Osoby z tatuażami nie są chodzącymi wystawami artystycznymi i choć mogą chcieć je eksponować to nie są eksponatami. Chyba, że sami na to pozwalają lub tego pragną. Oglądanie swoich tatuaży jest czymś naturalnym w środowisku – tutaj bez zbędnych ceregieli chwalimy się tym, co mamy. Ale określonym osobom, a nie przypadkowym przechodniom lub przystankowym współstaczom. Wytatuowani wyrażają siebie i ryzykują bycie ocenianymi – to cena za bycie charakterystycznym. Co nie znaczy, że można sobie pozwalać na chamstwo.
Ile to kosztowało?!
Różnie. Od 300 za niewielki stempel do 40.000 złotych za pełen garnitur. To pytanie z kategorii „Ile kosztuje samochód?”. Zmiennych jest tyle, że trudno ocenić, ile kosztuje tatuaż oraz ile na nie wydaliśmy. Poza tym cena tatuażu to nie tylko pieniądze. To ból tworzenia, duma lub wstyd z posiadania, chęć chwalenia i stres ukrycia, godziny planowania lub spontaniczne sekundy bezrefleksyjności… A czy nie lepiej było to wydać właśnie na samochód, odłożyć na mieszkanie, ciuchy, podróże, pasje?! Ale… przecież tatuaże to nasza pasja, czyż nie?
Podsumowanie
Bądźmy eleganccy. Nie tylko rozmawiając i pytając o tatuaże, ale generalnie. Nie warto być gałganem tylko dlatego, że nam się wydaje, iż tak być może lub być powinno. Ludzie z tatuażami zadają sobie intymne pytania, oglądają swoje ciała. To prawda. Ale jeśli nie jesteś w kaście kolorowych – zbastuj ze skracaniem dystansu i szanuj intymność drugiego człowieka.