Przejdź do głównej treści

Idziemy na materace – tatuaż w sportach kontaktowych

Idziemy na materace – tatuaż w sportach kontaktowych

Sporty kontaktowe są popularne od zarania dziejów. A tatuaże towarzyszą im pewnie niewiele krócej. Bo przecież symbolem wojowniczej inicjacji bardzo często były tatuaże lub skaryfikacje. Czy tak samo wygląda to dziś?

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak trenować z tatuażem
  • Czego unikać w sporcie mając nowy tatuaż
  • Jak tatuaż wpływa na trening

Zanim wejdziemy na matę

Nowy tatuaż nie lubi się ruszać. Katowanie poranionej skóry ćwiczeniami nie dość, że nie zalicza się do rozrywek przyjemnych to w dodatku może sprzyjać kontuzjom i uszkodzeniom. Tak organizmu, jak i nowego tatuażu.

Zasady są proste – im dłużej odczekamy tym w lepszej kondycji będzie nasza skóra, ale w gorszej nasze ciało i plan treningowy. Jeśli ćwiczymy od czasu do czasu to nie wpłynie skrajnie negatywnie na naszą sylwetkę, ale do zagadnienia powinniśmy podchodzić tym poważniej, im mniej lekkomyślnie traktujemy nasze treningi. 

Musimy pamiętać, że każdy nowy tatuaż jest raną. To oczywiste. Ćwicząc pocimy się. I nie chodzi o to, że pot rozmyje nasz tusz – to tak nie działa. Chodzi o to, że wysychający pot jest idealną pożywką dla drobnoustrojów, które żerują na naszej skórze. A przez naruszoną tkankę mogą wniknąć do środka. Taki… szwedzki stół.

Pamiętajmy także o mikrourazach, jakie pojawiają się w tkance mięśniowej i skórnej w czasie ćwiczeń. Ich gojenie może sprawić, że skóra będzie dłużej i gorzej dochodziła do siebie. Jaki jest możliwy efekt? Nawet znikające kreski, które znowu będzie trzeba wypełnić, poprawić, przechodzić proces regeneracji, itd. Dlatego poczekajmy tak z tydzień. Najlepiej dwa lub trzy. Poza tym ogólne osłabienie po całodziennej sesji może powodować omdlenia, prowadzić do spadku mikroelementów i poziomu soli w organizmie. Chyba, że mdlenie na siłowni to symbol przekroczenia własnych granic – trenował, że aż zszedł. Szacuneczek? Wątpliwy.

Tak wygląda rzecz ze zwykłym treningiem. A jest jeszcze gorzej, gdy mówimy o sportach kontaktowych. Im tego kontaktu więcej tym dłuższa powinna być rekonwalescencja po sesji.

Zapaśnicy i pięściarze

Jeśli sport, który uprawiamy wymaga kontaktu bezpośredniego z przeciwnikiem to zasada jest prosta. Im kontaktu więcej tym przerwa dłuższa. Pięściarze ćwiczący swój taniec i ciosy mogą wtedy skupić się na sparingu dystansowym, aby nie narażać świeżej rany na ewentualne uderzenia.

Z kolei zapaśnicy, którzy ocierają się o siebie, chwytają i rzucają przeciwnikiem, bo trudno nazwać to romantycznym obejmowaniem, muszą poczekać dłużej zanim wejdą na matę. Bo szorowanie po skórzanych materacach lub ciele przeciwnika otwartą raną jest nie dość, że dość obrzydliwe to w dodatku niebezpieczne zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony. Dlaczego? A chociażby przez wzmożone ryzyko przeniesienia chorób. A tu żarty się już kończą.

Zabezpieczenie tatuażu? Tu folia nie wystarczy, bo jej wytrzymałość jest zbyt niska. Co się sprawdzi? Ten zakup może stanowić wyzwanie dla męskiej części, bo trzeba będzie kupić sobie legginsy. Tańsze niż odzież termiczna świetnie sprawdzą się jako dodatkowa warstwa ochronna przy ryzyku otarć. A jeśli poplamią się krwią i limfą lub tuszem – mniej żal się ich wyzbyć. Na ręce? Rękawy dla biegaczy – do znalezienia w każdej sportowej sieciówce. Od biedy można też użyć odciętych nogawek ze wspomnianych legginsów. Brzmi zabawnie? Ważne, że działa nawet, jeśli wygląda głupio.

Bo legginsy i rękawy biegaczy to doskonałe rozwiązanie na chronienie odsłoniętych części ciała nie tylko w sportach kontaktowych, ale także, gdy proces gojenia tatuażu wypadnie latem. Chronią przed słońcem, a przy okazji świetnie trzymają wilgoć kremów. A z daleka wyglądają jakbyście mieli blackout, a nie kolorowe nadruki sztucznych tatuaży, długi rękaw w gorący dzień tudzież szeleszczącą folię i bagienko potu pod nią.

Podsumowanie

Nie ma większych przeciwskazań do uprawiania sportów ze świeżymi tatuażami. Trzeba tylko je odpowiednio chronić – unikać otarć i kontaktu bezpośredniego, nie krwawić na przeciwnika, nosić ochraniacze, nie wstydzić kupna legginsów. Z tą listą niestraszna będzie kolejna sesja sparingowa. To do boju!

Komentarze

Skomentuj jako pierwszy.
Wszystkie komentarze podlegają moderacji
Twój koszyk
Dziękujemy za kontakt. Odpowiemy najszybciej jak to będzie możliwe. Dziękujmy za zapis do newslettera Dzięki! Powiadomimy Cię, gdy będzie dostępny! Maksymalna liczba elementów została już dodana Do dodania do koszyka pozostał już tylko jeden produkt Do dodania do koszyka pozostało już tylko [num_items] pozycji.