Wycisk dla skóry, czyli tatuaż na basenie i macie
Sporty walki to nie tylko wysiłek fizyczny, ale również kontakt z drugim człowiekiem i/lub elementami wyposażenia sali. Poza własnym potem i podniesioną temperaturą ciała, jesteśmy narażeni na pot i mikroorganizmy innych osób trenujących razem z nami.
Pamiętajcie też, że tatuaż to nie szczepionka i nie istnieje żaden honorowy kodeks mówiący o tym, żeby omijać to miejsce podczas walki. W związku z tym, jest on narażony na uderzenia i otarcia. O ile przy uderzeniu w zagojony tatuaż nie powinno stać się nic złego, o tyle krwiak (czyli niewielki wylew krwi) w miejscu świeżego tatuażu może mieć negatywny wpływ na jego późniejszy wygląd.
Jeśli do tej pory czytaliście uważnie, to pewnie wiecie już, że bieganie również może narazić nasz świeży tatuaż na uszkodzenia. Intensywne pocenie się oraz podwyższona temperatura ciała sprawia, że tatuaż jest permanentnie przemoczony.
Analogicznie do pływania, podczas morsowania jesteśmy narażeni na kontakt z wodą, co może wpływać na nasz tatuaż. O ile samo zamoczenie go w wodzie na minutę, czy dwie nie powinno wyrządzić mu dużej krzywdy, to wszelkie zanieczyszczenia występujące w otwartych akwenach będą dla niebezpieczne dla naszego zdrowia. Świeży tatuaż stworzy dla nich furtkę do naszego organizmu. Dodatkowo niska temperatura wody ma duży wpływ na nasze naczynia krwionośne, co również może być przeciwwskazaniem.
Dodatkowo, żeby tatuaż nie był narażony na otarcia czy inne uszkodzenia mechaniczne podczas uprawiania sportu, wypadałoby go jakoś zabezpieczyć. Najpopularniejszym sposobem jest owinięcie go folią. W przypadku uprawiania sportu, kiedy nasz organizm się poci, takie rozwiązanie może być opłakane w skutkach. Pod folią pot nie odparowuje, więc robimy sobie na ciele małą saunę, co jeszcze bardziej naraża nasz świeży tatuaż na przemoczenie.
Odpuśćcie sobie te kilka dni treningów.
Ktoś, kto na co dzień nie trenuje może tego nie zrozumieć, ale sport naprawdę uzależnia. Mogłoby się wydawać, że przerwa w treningach to nic wielkiego i można bez problemu wytrzymać te kilka dni. Z doświadczenia jednak wiem, że nie zawsze bywa to proste. Pamiętajcie, że tatuaż pozostanie z Wami na długie lata i warto poświęcić te kilka dni. Wydaliście na niego sporo kasy, przyjęliście solidną dawkę bólu, wiec byłoby słabo, gdyby to wszystko poszło na marne. Tatuaż, któremu nie poświęcicie wystarczająco dużo uwagi w okresie gojenia da się zwykle poprawić, ale wiąże się to z dodatkową kasą i dawką bólu oraz kolejną przerwą w treningach, a tego przecież chcemy uniknąć.