Przejdź do głównej treści

Krem, który chroni przed słońcem, ale nie ludźmi

Tatuaże latem - jak chronić je przed promieniowaniem UV i opinią innych ludzi?

Wyszło słońce i pojawiły się pierwsze zwyrodniałe spojrzenia. Jak to jest, że tatuaż należy chronić nie tylko przed promieniami UV, ale niekiedy i widokiem ludzkim? Co na to wpływa i jak reagować na ludzi, których wciąż szokuje zdobienie ciała tuszem?

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Kiedy używać kremu SPF50 na nowy tatuaż
  • Dlaczego należy chronić tatuaż przed słońcem
  • Jak chronić siebie przed innymi, gdy masz tatuaż

Co wychodzi na słońce?

Robi się ciepło, więc w naturalny sposób odsłaniamy więcej swojego ciała. Czasem przyozdobione jest ono świeżymi, a czasem starszymi tatuażami. I choć zdobienie ciała jest obecne w naszej kulturze od setek tysięcy lat – wciąż traktujemy tatuaże jak tabu czy też symbol stygmatyzacji.

Dlatego często zadajemy sobie pytanie, dlaczego musimy chronić tatuaże nie tylko przed zgubnym działaniem promieniowania UV, ale i przed wzrokiem ludzkim? Pierwszy element jest trudny do zaakceptowania nawet przez posiadaczy tatuaży. Panuje nieprzemyślany stereotyp, że skóra z tatuażem nagle w jakiś magiczny sposób zyskała naturalnej odporności na blask największej gwiazdy w promieniu kilku lat świetlnych. Może bierze się to z faktu wytrzymałości? Mam bolesny tatuaż, więc już nic mnie nie ruszy… A może dlatego, że nie widać na nim różowienia czy też czerwienienia? 

Bezsprzecznym jest, że skóra z tatuażem także się opala. Tak samo jest to sprawdzone i potwierdzone jak to, że codzienne używanie kremów z filtrem do opalania opóźnia procesy starzenia zwykłej skóry. Dodajmy do tego spowolnienie utraty świeżości i blasku barw tatuażu i jak jeden mąż nie powinniśmy rozstawać się z filtrem SPF 50.

Zezowate oko księcia sebusia i księżnej grażyny

Jednak ochrona tatuaży przed słońcem to jedno i metoda na nie może już stać na twojej półce albo w koszyku zakupowym. Drugie to… ochrona tatuaży, a właściwie nas samych przed innymi. Znowu przejawia się tu koszmarna, małomiasteczkowa, powierzchowna i ignorancka atrybucja.

Mężczyźni mają w tym temacie lepiej – nie są zasypywani dwuznacznymi propozycjami, niewybrednymi aluzjami i ocenami, co kobiety. Wyobraźcie sobie wpływ ciągłego bycia ocenianym ze względu na swój wygląd i wzmagające poczucie braku pewności siebie, a nawet bezpieczeństwa tylko dlatego, że jakiś człowiek postanawia sobie skomentować twój wygląd.

Tylko… czemu ma to służyć? Ani tatuaże w magiczny sposób nie znikną, ani nie staną się mniejsze, ani nie zmienią swojego stylu, a już na pewno nie wpłyną na poziom naszej kreatywności, inteligencji, sprytu i ogólnego poczucia człowieczeństwa.

Bo osoby z tatuażami i zimą, i latem, i wiosną, i jesienią to te same jednostki ludzkie, których celem jest pilnowanie własnego nosa. Dbają o siebie stosując balsamy, masła, oleje, czy kremy? Fajnie. Nie dbają? Też fajnie. Chcą się zdobić od stóp do głów? Fajnie. Wolą mieć pojedynczą kropkę na środku palca? Fajnie. Bo na każde z tych pytań odpowiedź jest jedna i zawsze właściwa: A CO CIĘ TO OBCHODZI?

Podsumowanie

Pozwólmy ludziom zachować wygląd i stan jaki chcą sobą reprezentować. Świeże i stare tatuaże, te mniej lub bardziej zadbane, te gorzej i lepiej zrobione – to nie nasz interes, nie nasza broszka! To elementy, które nie mają najmniejszego wpływu na to, jacy i kim jesteśmy jako ludzie. I powierzchowne ocenianie człowieka na podstawie jego wyglądu jest co najmniej niesprawiedliwe. A uzależnianie wyglądu od tego, jakie ma predyspozycje to już barbarzyństwo w czystej formie, formule i postaci. 

Dlatego nie oceniajmy innych, nie zadawajmy im głupich pytań. Szczególnie teraz, gdy tatuaże są bardziej widoczne, bo zrzucamy pozimowe warstwy w promieniach naturalnego słońca.