Przejdź do głównej treści

Lubię, gdy boli, bo wtedy czuję, że żyję. Czy tatuaż poprawia humor?

Lubię, gdy boli, bo wtedy czuję, że żyję. Czy tatuaż poprawia humor?

znieczulające – czy też inne wspomagacze, powinniśmy choć trochę go odczuwać. Choćby po to, by wiedzieć, kiedy przestać. Ale czy samo umartwianie swojego ciała jest sposobem na walkę z odczuwaniem i czuciem?

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Dlaczego ból w tatuowaniu jest ważny
  • Czy można czerpać przyjemność z bycia tatuowanym
  • Czy tatuowanie to już masochizm

Acedia

Brak troski brzmi całkiem fajnie, ale nie jeśli łączy się ze zobojętnieniem. Bo bliżej jej wtedy do melancholii niż pozbycia się wszelkich zmartwień. Jeśli zatem traktujemy tatuowanie jako rodzaj walki z poczuciem wypalenia, duchowej depresji, a nawet lenistwem… czy to dobra metoda terapeutyczna?

Niezaprzeczalnie tatuaże poprawiają nam humor. Są przecież elementem wieńczącym naszą pomysłowość i kreatywność. Jednak czy powinny służyć po prostu temu, by coś poczuć? Tak fizycznie, jak i mentalnie?

Niekiedy osiągamy stan lub dzień, w którym tatuaż poprawia nam nastrój właśnie dlatego, że daje nam poczucie życia. Doznajemy bólu, a zatem jeszcze nie wszystko stracone. I nie sam efekt tatuowania sprawia nam wtedy przyjemność, ale wyłącznie proces jego powstawania. 

Anhedonia

Kiedy z kolei tracimy zdolność odczuwania wielowymiarowej przyjemności lub też radości – dostrzegania i postrzegania jej przez pryzmat zmysłów, ciała, emocji, intelektu i duszy… Te wrażenia także możemy sobie rekompensować tatuażem. Jednak czy samo jego planowanie, komponowanie, tworzenie i posiadanie są w stanie zastąpić relacje, zachowania i czynności dotychczas przyjemne albo też wzmocnić w nas ogólną radość i chęć życia?

Tatuaż niewątpliwie wpływa na nasz nastrój i samopoczucie. Może być spustem, po pociągnięciu którego dodajemy sobie więcej motywacji i energii. Czy jest to dobre rozwiązanie na szeroko pojęte odszarzenie i pokolorowanie swojej rzeczywistości? Skuteczną próbą pogłębienia afektywności, dostrzegania i wyrażania gniewu, szczęścia, radości? Niewątpliwie krzyk bólu, gdy igła znajdzie się w wyjątkowo niekomfortowym miejscu może wywołać podobne odczucia – mrowienia, spazmu, skrajnego nawet bólu. Ale czy jest lekarstwem na emocjonalną – nazwijmy to eufemistycznie – podściągliwość?

Masochizm

O ile nie czerpiemy seksualnej przyjemności z procesu tatuowania – trudno łączyć go z tą preferencją. Kłamstwem jednak będzie stwierdzenie, a co najmniej dużą naiwnością, że tatuowanie nie ma prawa być przyjemne. Bo raz na jakiś czas – niestety nie jest to proceder stały – igła natrafia na miejsce, jakiego nakłucie daje nam wrażenie wręcz orgazmicznej przyjemności. Jak je odkryć? Trzeba mieć na sobie bardzo dużo tatuaży… albo farta.

Tak czy inaczej – sam proces tatuowania trudno bezpośrednio powiązać z czerpaniem przyjemności seksualnej czy nawet cielesnej, mimo swoistej bliskości z masochizmem – stereotypowo postrzeganą przyjemnością w zadawaniu sobie lub przyjmowaniu cierpienia. 

Podsumowanie

Tak, niewątpliwie ból sprawia, że czujemy się żywi. Ale podobnie działa radość, smutek lub gniew. Wszystkie te uczucia mogą i wiążą się z procesem tworzenia i wykonywania, a już na pewno posiadania tatuaży. Gdy tylko wspominamy o nich w kategorii przeszłych doświadczeń. Jednak, jeśli chęć poczucia bólu jest jedynym lub głównym motywatorem dla zrobienia sobie tatuażu – szczególnie w kontekście odpalenia w sobie uśpionych emocji… czas udać się nie do studia, ale poszukać wsparcia u specjalisty.