Przejdź do głównej treści

Skóra, która nabrała blasku – czy tatuaże UV są bezpieczne?

Skóra, która nabrała blasku – czy tatuaże UV są bezpieczne?

Niewidzialny tusz? Tatuaż, który można zauważyć tylko w świetle ultrafioletowym? To brzmi jak świetna ozdoba na imprezę! Czy tak jest w istocie? No nie do końca. A właściwie to… zupełnie nie. Sprawdź jakie ryzyko niesie ze sobą świecący tatuaż UV.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • O nowej modzie na świecące tatuaże
  • Czy tusz UV jest bezpieczny dla skóry

Jakieś pięć lat temu powoli zaczęło się robić głośno o tatuażach UV. Gdyby Instagram był wtedy popularny tak bardzo jak dziś, to duża część osób nosiłaby takie ozdoby. Czy to dobry trend? Nie.

Każde nowe zjawisko cierpi na choroby wieku dziecięcego – nie jest omówione, nie ma badań, niewiele osób tak naprawdę cokolwiek o nim wie, a ci, którzy się wypowiadają, szyją teorie wyssane z palucha. I choć nie wiemy lep jakiej propagandy stworzył tę intrygę grubymi nićmi szytą, to jedno jest jasne – tatuaże UV to bardzo kiepski pomysł z kilku przyczyn.

Chemiluminescencja, fosforescencja i fluorescencja

Zacznijmy od barwników. Może niektórzy z waszych ojców są fanatykami wędkarstwa. Wtedy w ich przepastnych torbach znajdziecie „świetliki”. Krótkie laski ze związkami chemicznymi, które montuje się na spławikach, żeby widzieć czy leszczyk – wielki i jak ręka brudny – pod haczyk podchodzi. Te bazują na wymieszaniu związków chemicznych, których utlenianie powoduje świecenie przez określony czas.

Aby jednak farba do tatuowania świeciła w ciemności, musi mieć w swoim składzie jakieś związki chemiczne, które ulegają procesom chemiluminescencji, fosforescencji lub fluorescencji. Zatem nie dość, że kaleczymy skórę setkami nakłuć, dostarczając jej dawkę pigmentu, to w dodatku pakujemy do organizmu solidną dawkę chemii. Fajnie? No niefajnie. 

Skoro tatuaż UV jest niewidoczny w normalnym świetle, to jak się go w ogóle wykonuje? Potrzebna jest lampa UV. Wiecie – promieniowanie jak przy suszeniu nowej hybrydki. Albo jak na solarium. Albo jak od słoneczka. Fajnie? Całkiem ok, bo lampy UV zabijają wszelkie bakterie, z którymi nawet Lysol sobie nie poradzi. Tylko czy takie kilkugodzinne leżenie pod lampą z silnymi promieniami UV, które skutecznie uszkadzaj skórę i oczy jest dla nas zdrowe? Ani odrobinę.

Niewidoczny jak ninja, subtelny jak słoń w składzie porcelany

No i jeszcze jeden element… rzekoma niewidoczność tatuażu. „Niewidoczny” tatuaż to jak drobny słoń – wciąż dość intensywnie rzuca się w oczy. Dlaczego? A dlatego, że mleczny tusz wciąż odbiega barwą od pigmentu naszej skóry, zatem jest on zauważalny i podobnie jak tatuaż biały – żółknie po niedługim czasie.

A skoro trend jest relatywnie nowy i niszowy to choć interesuje się nim dość sporo osób – producentów tuszu jest jak na lekarstwo. Zatem i za jakość barwników trudno odpowiadać ręką. O atestach też można zapomnieć… Dlaczego? Może dlatego, że nie jest to tusz bezpieczny. Na dodatek moda jest naprawdę świeża – o ile teraz, za rok czy za kilka lat tatuaż UV może być jeszcze w miarę spoko, to jego wygląd i wpływ na organizm w wieloletniej perspektywie jest tematem, o którym nie śniło się jeszcze ani filozofom, ani lekarzom, ani twórcom tego wynalazku.

Czy tatuaż UV bardziej boli? Nie. A przynajmniej nie w samym procesie tworzenia. Technicznie nie odbiega on sposobem wykonania od tatuażu tradycyjnego – igła i oranko. Pojawia się tu wspomniana lampa UV, której nieprawidłowe użycie może powodować trwałe i głębokie uszkodzenia skóry właściwej i oczu. W najlepszym przypadku mroczki przed oczami i lekkie oparzenia. Trochę jak słoneczne, ale gorzej, bo bez plaży i urlopu. Ale poważnie – to wciąż oparzenia oraz uszkodzenia wzroku.

Super stajl? Super kit!

No to może, chociaż tatuaże UV wyglądają tak super, jak na zdjęciach z Pinteresta lub filmikach z Instagrama? No też nie… Najczęściej dlatego, że są one retuszowane, podbijane w postprodukcji i obróbce. Po co? Z tej samej przyczyny, dla której retuszujemy i filtrujemy swoje zdjęcia i filmiki – bo wyglądają ładniej. A zatem będzie więcej lajeczków, może ktoś dodatkowo się nami zainteresuje i wślizgnie w prywatne wiadomości? Kto wie, kto wie…

Trwałość tatuaży UV też pozostawia wiele do życzenia. Podobnie jak z tuszem w ruchliwych miejscach – palcach i dłoniach. Zwróćcie uwagę, że prace na zdjęciach są zawsze świeże. Dlaczego? Bo po roku są one przeważnie do poprawki. Co się dzieje z tuszem UV po jakimś czasie? Czy blaknie? Nie, bo od samego początku jest biało-mleczny. Traci jednak swoje właściwości – przestaje świecić. Dlaczego? Bo związki chemiczne zostają wchłonięte do organizmu, radośnie zatruwając go skuteczniej niż składanie życzeń imieninowych dawno zapomnianemu wujkowi. A poza tym potrzebuje naświetlenia, żeby znowu mógł nabrać blasku.

Zastanów się też, kiedy będziesz mógł szpanować dziarą UV. Okazji nie ma wiele, no bo kto przy zdrowych zmysłach montuje sobie w domu lampę UV? Najczęściej możesz je spotkać w klubach, gdzie odbywają się imprezy. I w gabinetach lekarskich – tam służą do mordowania drobnoustrojów i na czas ich użytkowania wychodzi się z pokoju, bo są – co za niespodzianka – szkodliwe. Jeśli więc nie mieszkasz na dyskotece, to serio, po co ci to?

I jeszcze jeden drobny szczegół z zakresu fizyki. Tak dla porównania – macie gumki do włosów lub zegarki, które świecą w ciemności? One też potrzebują „zasilania” słońcem, żeby ponownie nabrały blasku. No a przecież tatuaż powinno się chronić przed promieniowaniem UV. Więc jak to jest? Wystawiać na słońce, żeby go naładować, ale przy okazji zepsuć skórę i przyspieszyć rozpad pigmentu? Coś tu się ewidentnie nie lepi…

Ile kosztuje tatuaż UV?

Jakby minusów było mało, to dochodzi jeszcze ten związany z ceną. Naszpikowany ciężką chemią tusz do tatuażu UV jest znacznie droższy niż konwencjonalny. Z tej też przyczyny, jeśli uprzesz się na tatuaż UV, cena będzie o ok. 20% wyższa.

Zastanów się więc dobrze, czy warto zrobić sobie krzywdę i jeszcze słono za to zapłacić.

Podsumowanie

Czy takie efekty są adekwatne do ryzyka, jakie niesie ze sobą tatuowanie się barwnikami UV? Bynajmniej. To naprawdę niebezpieczny trend, który nie rokuje. Pigmenty są wypełnione szkodliwą chemią, długofalowe efekty i wpływ na organizm wciąż słabo znane, nie istnieją procedury bezpieczeństwa i przeciwdziałania skutkom reakcji organizmu, alergii, zatruć…

A skoro już zwykły tatuaż może powodować odpowiedź alergiczno-skórną a co dopiero farbka z fosforem lub fluorem. Naszym zdaniem… ta moda powinna trafić jak najszybciej do lamusa.

Komentarze

Skomentuj jako pierwszy.
Wszystkie komentarze podlegają moderacji
Twój koszyk
Dziękujemy za kontakt. Odpowiemy najszybciej jak to będzie możliwe. Dziękujmy za zapis do newslettera Dzięki! Powiadomimy Cię, gdy będzie dostępny! Maksymalna liczba elementów została już dodana Do dodania do koszyka pozostał już tylko jeden produkt Do dodania do koszyka pozostało już tylko [num_items] pozycji.