Przejdź do głównej treści

Strzemiennego czy wstrzemięźliwość – alkohol i tatuowanie

Alkohol a tatuowanie - czy można pić alkohol przed sesją tatuażu?

To alkohol! Największa trucizna! Czy aby na pewno? A może jeden lub dwa drineczki przed sesją pomogą łatwiej ją znieść? A jak nie dwa to może siedem? W końcu kiedyś tak znieczulano. A gdy przyjdzie kac? Jak wtedy wygląda sesja? Sprawdź, jak wygląda zależność przyczynowo-skutkowa pomiędzy zmiennymi robienie tatuażu a alkohol. Już na wstępie uchylimy rąbka tajemnicy, że słabo.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak alkohol wpływa na tatuowanie
  • Czy alkohol pomaga przetrwać sesję
  • Jak wygląda sesja na kacu
  • Czy po zrobieniu tatuażu można pić alkohol

Z nami się nie napijesz?!

Dla kurażu, strzemiennego, na drugą nóżkę, ze mną się nie napijesz? Alkohol towarzyszy naszej kulturze od zarania dziejów. Nawet owady lubią się raczyć sfermentowanymi owocami, zanim włączą tryb agresywny. Czy zatem alkohol warto stosować przed lub w trakcie sesji tatuażu? A czy po tatuażu można pić alkohol? Odpowiedź wcale nie jest tak prosta i wymaga pochylenia się… nad kieliszkiem.

Tatuaż a alkohol

Alkohol rozluźnia. Możemy dzięki niemu nabrać pewności siebie, oblać rumieńcem, dodać odwagi. W umiarkowanej ilości nie szkodzi, a wręcz pomaga w regulacji niektórych procesów w naszych organizmach. Jednak o ile sesja jest procesem… to bynajmniej nie organicznym. Musimy pamiętać, by zachować umiarkowany poziom dozowania. Serwowanie sobie kilku – kilkunastu drineczków przed sesją może wpłynąć na nasze decyzje. Bo niech rzuci kamieniem, kto kiedykolwiek nie zrobił czegoś głupiego po pijaku. Skasowany po skacowaniu SMS do byłej też się liczy.

A zatem, gdy już mamy w czubie przed sesją to zachowujemy się z wyższą dozą… nonszalancji. Wtedy do głowy mogą nam przychodzić dziwne pomysły, których realizacji byśmy się nie podjęli na trzeźwo. A zaburzenie postrzegania rzeczywistości nie jest dobrym doradcą.

To na drugą nóżkę!

Rozluźnienie, jakie daje nam alkohol sprawia, że łatwiej znieść nam ból i dyskomfort długotrwałej sesji. Niweluje poczucie strachu przed igłą i zmniejsza napięcie mięśni. O ile nie upijamy się przed lub w trakcie sesji. Bo nagle z rubasznego zawiadiaki możemy stać się pijanym wujkiem z wesela. A wiecie, jak to jest być jedynym nietrzeźwym w towarzystwie – reszta po prostu nie czuje naszych wibracji, nie kuma naszego flow. I ma rację, bo postrzega rzeczywistość inaczej.

Jasne - w tym kraju trudno żyć na trzeźwo, a historia picia wśród Słowian jest tak samo długa jak sama ich obecność na kartach historii. Od dawien dawna destylaty były stosowane jako antyseptyki i analgetyki. Kilka łyków mocnego trunku daje bowiem uczucie błogostanu oraz wrażenie uwolnienia od bólu. Jeszcze 20 lat temu to właśnie mocny alkohol lub spirytus służyły do przecierania tatuowanej skóry w czasie sesji. Wyobrażacie sobie ten piekielny ogień wywołany oblaniem rozoranej skóry solidną dawką przepysznego spirytusu? To zaskakujące jak różnica w metodzie podania wpływa na nasze doznania… Obecnie relacja świeży tatuaż a alkohol kojarzy się raczej z piekielnym bólem niż z rozsądną metodą odkażania. Skoro medycyna poszła do przodu i umożliwiła zrezygnowanie z procentów podawanych na skórę, to może i my powinniśmy zmądrzeć i wytrzymać sesję na trzeźwo.

Na kacu to i słońce głośno świeci

Największym efektem ubocznym alkoholu jest syndrom dnia poprzedniego. Czy kac może pojawić się zaraz po piciu, a nie nazajutrz? Jego pojawienie możemy odwlekać serwując sobie kolejne dawki trunku, ale on wciąż nadejdzie. Nieuchronny jak dwójka po kawie. 

Kac pojawić się może nawet już w trakcie sesji. Emocje, ból, krwawienie, endorfiny spotęgowane alkoholem dają nam krótkotrwałe uczucie euforii. Jednak zarówno sesja, jak i sama okowitka mają to do siebie, że lubią pozbawiać nasz organizm mikroelementów, witamin i zaburzać gospodarkę soli mineralnych. A podwójny melanż z połączenia drineczka z sesją ten efekt wzmacnia i przyspiesza. 

Jeśli mieliście okazję tatuować się na kacu to doskonale wiecie – ból nie jest większy, ale nasza tolerancja na niego dramatycznie spada. Bo już sam kac potrafi wyłączyć na cały dzień, rozmemłać i sprawić, że będziemy się plątali w spektrum od poduszkowego rozleniwienia aż do intensywnej choroby morskiej na pozornie stabilnym łóżku. A wtedy wszystko, co sobie serwujemy – od picia, jedzenia, aż po tatuaż jest jak przeszczep. Niekoniecznie musi się przyjąć. Dlatego rozważając relację alkohol a świeży tatuaż, warto skłonić się jednak ku rozsądkowi. Ostatecznie to nie jest aż taki straszny ból, naprawdę. Daleko mu do porodu, kanałowego leczenia zęba czy nadepnięcia na klocek LEGO.

Czy tatuażysta wyrzuci mnie z salonu, jeśli wyczuje alkohol?

Wiele zależy od samego tatuażysty i od twojego stanu. Będą artyści, którzy za żadne skarby nie podejmą się zdobienia skóry osoby na gazie, obawiając się komplikacji w trakcie oraz późniejszych konsekwencji. To, co uznasz za świetny pomysł po pijaku, może ci się średnio podobać nazajutrz (o czym pewnie wie każdy, kto zaliczył kiedyś tzw. one night stand). Część tatuażystów nie będzie natomiast miała problemu z przyjęciem klienta na lekkim gazie.

Dwie sytuacje, kiedy z dużą dozą prawdopodobieństwa wylecisz z salonu po pierwszym chuchu, to po pierwsze: gdy jesteś naprawdę mocno zawiany. W myśl zasady „Z pijanym nie tańczę”, tatuażysta nie będzie chciał z tobą współpracować, jeśli będziesz miał problem z ustaniem na własnych nogach. A po drugie: jeśli ma to być twoja pierwsza dziara. Co innego stary wyga, którego ciało zdobi już wiele wzorów i który do salonu wchodzi jak do siebie. Artysta zna jego styl i sposób bycia i pewnie przymknie oko na lekko plączący się język. Ale świeżynka która łyknęła sobie dla kurażu, jest nie przewidywalna – mało kto będzie skłonny narazić się na ryzyko, że jutro wrócisz z kolegą rozmiarów szafy żaląc się na tatuażystę, który zrobił ci nie to, co chciałeś. Albo że po prostu z nerwów puścisz pawia na sprzęt.

Tatuaż a alkohol po

Przed i w trakcie sesji procenty są więc niewskazane. A czy można pić po tatuażu? Ponownie odpowiedź brzmi: to zależy. Jeśli nie masz mocnej głowy i chcesz tylko ograniczyć ból, jaki może wystąpić po sesji, to wybierz tabletkę przeciwbólową, nie kieliszek. Z drugiej strony picie piwa po tatuażu w umiarkowanej ilości w niczym nie zaszkodzi, choć rekomendowany czas wstrzemięźliwości to 48 godzin. To tylko dwie doby – każdy, kto nie jest nałogowym alkoholikiem, powinien wytrzymać dwa dni. Po tym czasie picie po tatuażu wygląda tak samo, jak przed – rób, jak uważasz. Nie ma żadnej normy określającej, ile można pić alkoholu po tatuażu – miej tylko litość nad swoją wątrobą.

Podsumowanie

Używki są dla ludzi. Nasz stosunek do nich powinien wynikać z przemyślenia. Jeśli czujemy, że alkohol nam pomoże przetrwać sesję – możemy spróbować. Jeśli wewnętrznie czujemy, że będzie zbędny – nie dodawajmy go do listy codziennych sprawunków. To zupełnie tak samo jak z kawą dla osoby, która zwykle pije herbatę – może skończyć się źle. Pamiętajmy, że każda nowość serwowana organizmowi może poskutkować jego nagłym sprzeciwem. Dlatego jeśli robisz nowy tatuaż a alkohol jest ci na co dzień raczej obcy, to i tym razem nie sięgaj po niego w poczuciu, że na trzeźwo nie dasz rady. Obawiasz się bólu? To już lepiej weź tabletkę z ibuprofenem, paracetamolem lub kodeiną. Nie z kwasem acetylosalicylowym – ten rozrzedza krew!

Alkohol jest dla ludzi, nie odmawiamy go nikomu. Ale ważne, by stosować go i dawkować z umiarem oraz rozsądkiem. W innym wypadku może on przynieść więcej szkody niż pożytku. Szczególnie w trakcie sesji.