Przejdź do głównej treści

Tatuaż podczas upału, czyli jak się nie bać słońca mając tatuaże

Tatuaż podczas upału, czyli jak się nie bać słońca mając tatuaże

Pij wodę, noś czapkę, unikaj słońca między 10 a 16… Przestrzeganie tych zasad latem jest proste jak ułożenie kostki Rubika. Stopami. Nocą. Z opaską na oczach. Stojąc na rękach. Gdy wcale nie trzymasz jej w dłoniach. I układa ją obcokrajowiec. W sąsiednim województwie. Któremu polecenia dostarcza gołąb. Pocztowy.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak chronić tatuaż przed słońcem
  • Dlaczego lato to najgorszy moment na tatuaż
  • Co robić, gdy nie możemy uniknąć słońca

Tusz po brzasku

Lato kusi, by eksponować tatuaże. To naturalny moment szczucia bicem i szczucia cycem. A jeśli dodatkowo te części ciała mamy pokolorowane? Eksponowanie ozdób na urlopowej plaży jest nie tyle nawet normalne, co konieczne. Oczywiście można brodzić po kolana w piasku i przyoblec się w berberskie odzienie, które odsłoni ku słońcu zaledwie nasze liczko. Albo możemy nie zdejmować spodni, spódnic, koszul, koszulek i uzyskać piękną, rolniczo-kolarską opaleniznę od ramion aż po uda lub kolana i końcówki skarpet.

Jednak latem chcemy złapać trochę słońca. W plebejskim zwyczaju – gdyż arystokracja nie kalała skóry opalenizną – pragniemy schlastać się na mahoń nie wśród nocnej ciszy a raczej wokół nadmorskich, jezierskich, górskich ostępów. Bo oliwkowa, lekko przyrumieniona skóra obiektywnie wygląda atrakcyjniej. Ale co z tym tatuażem?

Ale co z tym tatuażem?! Od maja do końca sierpnia starajmy się nie robić tatuaży w miejscach, które będzie nam trudno zasłonić ubraniem lub kremem z wysokim filtrem. Jak wysokim? No jak na początku każdej dobrej imprezy – najlepiej, gdy od razu wjeżdża pięćdziesiątka. Najskuteczniejsza będzie ta dedykowana skórze z tatuażem – Loveink Tattoo Sunscreen SPF50. Ten krem do pielęgnacji tatuażu z filtrem przeciwsłonecznym o wakacyjnym aromacie orzeźwiającej piña colada idealnie ochroni zatuszowaną skórę.

 

Wielkość nie ma znaczenia

Te słowa padają z ust nie tylko każdego mężczyzny! Jeśli chodzi o tatuaż i słońce to jego wielkość nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się ona tylko w czasie procesu gojenia – mniejszy leczy się szybciej. Mały tatuaż też może zostać skrzywdzony przez słońce. Dlaczego? Bo przecież jest mały – zatem z większą nonszalancją podchodzimy do dbania o niego. 

To szczególnie ważne, gdy nasz tatuaż to cienkie kreski – mandale, fine line, niewielkie dotworki – ponieważ operujące promienie nie są precyzyjne jak laparoskopowy laser. Bliżej im raczej do chlastania na oślep jak ułańską szabelką. Tym gorzej, że cienka linia po długotrwałej ekspozycji w bardziej ruchliwym miejscu… lubi się rozlać jak Rosja po mapie.

Jak unikać słońca

Można wychodzić tylko w nocy, ale jak to wytłumaczyć szefowi? Zadajmy sobie pytanie – czy po to przewalaliśmy pół pensji i taczkę cebulionów na tatuaże, by wystawiać je na palące i niszczące słońce? Może nie wypiecze nam ich ono po kwadransie smażenia boczków na ręczniku, ale długotrwałe, intensywne opalanie na pewno nie pomoże w utrzymaniu kolorów. Dlaczego? Bo na ciemnej skórze tatuaż staje się mniej widoczny. Nie, że blaknie – wbity w głębokie warstwy skóry tusz wciąż jest soczyście intensywny jakby był wbijany dnia poprzedniego. Po prostu płytsze warstwy skóry i naskórek ciemnieją, łuszczą się i przesuszają skrywając tatuaż pod warstwą mniej atrakcyjnego zewnętrza. Trochę jak przyciemnianie szyb w becie – przechodzień nie wie, kto znajduje się w środku, a ci w środku to wciąż te same paweły i sebixy, co przed zatrzaśnięciem klamki.

No i jak unikać słońca latem?! Odpowiedź brzmi – nie da się w stu procentach. A czemu lepiej unikać robienia tatuaży latem? Nie tylko dlatego, że trudno je ukryć, ale także dlatego, że gorzej się goją. Wysoka temperatura, krew, otwarta rana, duża wilgotność zwiększa szansę na infekcję i zakażenie świeżego tatuażu czymś paskudnym. A zbyt szybka ekspozycja na słońce zwiększa kilkunastokrotnie ryzyko poparzenia słonecznego. A wtedy pojawią się niechciane bąbelki. I strupy. I tusz może zejść razem z nimi. Primo, że będzie trzeba dłużej czekać na gojenie. Secundo, że tatuaż trzeba będzie poprawiać. Tertio, że szkoda kabony. Quatro, że mogą powstać blizny. Quinto, że dopiero w kolejnym sezonie nasze bikini body będzie w pełni gotowe na pełny wymiar ekspozycji. Dlatego zasada jest prosta – jak już robimy to także chronimy. Najlepiej Tattoo Sunscreen’em SPF50.

 

Podsumowanie

Trudno powstrzymać chęć pokazania nowego tatuażu latem. Bo przecież właśnie wtedy zrzucamy z siebie zimowe warstwy – jeśli nie nadprogramowego wymiaru, to przynajmniej ubrań. Starajmy się unikać słońca – jakkolwiek naiwnie to nie zabrzmi, jest to metoda najskuteczniejsza. Jak się nie da – smarujmy tusz wysokim filtrem. Pamiętajmy – na zewnątrz z tatuażem wychodzimy tylko po pięćdziesiątce.